Ugandyjska lekkoatletka olimpijska Rebecca Cheptegei zmarła w kenijskim szpitalu, gdzie leczono ją z powodu oparzeń obejmujących ponad 80% jej ciała, których doznała w wyniku ataku swojego partnera.
Owen Menach, rzecznik Moi Teaching and Referral Hospital w mieście Eldoret, powiedział, że biegaczka długodystansowa zmarła wczesnym rankiem w czwartek, po tym jak jej organy odmówiły posłuszeństwa. Była w pełni uspokojona podczas przyjęcia.
Cheptegei wzięła udział w kobiecym maratonie na igrzyskach olimpijskich w Paryżu niecały miesiąc przed atakiem. Zajęła 44. miejsce.
Jej ojciec, Joseph Cheptegei, powiedział dziennikarzom w szpitalu, że stracił córkę, która „bardzo go wspierała” i dodał, że ma nadzieję na sprawiedliwość.
Komendant policji hrabstwa Trans Nzoia Jeremiah ole Kosiom powiedział w poniedziałek, że partner Cheptegei, Dickson Ndiema, kupił puszkę benzyny, oblał ją nią i podpalił podczas kłótni w niedzielę. Ndiema również został poparzony i był leczony w tym samym szpitalu.
Menach powiedział, że Ndiema nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii z oparzeniami obejmującymi ponad 30% powierzchni ciała, ale jego stan „poprawia się i jest stabilny”.
Ugandyjska Federacja Lekkoatletyczna wygłosiła mowę pochwalną na cześć Cheptegei na platformie społecznościowej X, pisząc:
„Jesteśmy głęboko zasmuceni, że możemy ogłosić śmierć naszej zawodniczki, Rebekki Cheptegei, wcześnie rano, która tragicznie padła ofiarą przemocy domowej. Jako federacja potępiamy takie czyny i wzywamy do sprawiedliwości. Niech jej dusza spoczywa w pokoju”.
Czytaj więcej – abcnews
POTRZEBNA POMOC ŻYWNOŚCIOWA DLA WYKORZYSTYWANYCH DZIECI!
Od marca ubiegłego roku współpracujemy z misją chrześcijańską z Fajsalabad w Pakistanie, którą kierują Razia i Naeem Bhatti. Obecnie mają pod swoją opieką między innymi 19. rodzin niewolników z dwóch fabryk cegieł. Wszystkie te rodziny żyją w skrajnym ubóstwie, częstokroć nie mogąc zapewnić swoim dzieciom nawet żywności ani ubrań – nie mówiąc już o wydatkach związanych z potrzebą leczenia chorych dzieci. Natomiast edukacja i związane z nią wydatki jest dla nich sprawą zupełnie nieosiągalną, ponieważ wszystkie dzieci, nawet te małe, które potrafią chociaż udźwignąć kilka cegieł, muszą pracować przy ich wyrobie – nie mając tam prawa nie tylko do nauki, ale nawet do beztroskiej dziecięcej zabawy.
W tej sytuacji nasza regularna pomoc dla rodzin z fabryk cegieł jest wręcz niezbędna, by dać im chociaż namiastkę normalnego funkcjonowania i cień nadziei. Nasza ostatnia pomoc żywnościowa miała miejsce dwa miesiące temu, więc niestety zapasy jedzenia już się skończyły. Dodatkowo w Pakistanie nadchodzi bardzo trudny okres związany z porą deszczową, gdzie częstokroć z powodu ulewy rodziny w ogóle nie mogą pracować lub ich praca ograniczona jest do minimum, co niestety oznacza, że otrzymają mniej jedzenia i będą głodować. Zrozumiałe jest, że z powodu niedożywienia ich wydajność przy pracy dodatkowo spada, a efektem są coraz mniejsze zarobki i coraz większy głód.
Rodzinom chrześcijańskich niewolników z fabryk cegieł w miarę możliwości pomagają nasi koordynatorzy z Fajsalabad: Razia i Naeem Bhatti.
Działający w Pakistanie system niewolnictwa pozwala na to, że w razie zadłużenia jednego z rodziców i niemożliwości spłaty swojego długu w terminie, cała rodzina trafia do niewoli, gdzie wszyscy – nawet malutkie dzieci – muszą ciężko pracować, stając się własnością właściciela jednej z licznych fabryk cegieł. Najgorsze jest to, że najczęstszym powodem zadłużania się chrześcijan jest zaciąganie pożyczek na leczenie, ponieważ wszelka opieka zdrowotna w Pakistanie jest płatna. Zatem gdy rodzina ma chore dziecko, które potrzebuje pobytu w szpitalu lub żona musi udać się do szpitala z powodu konieczności na przykład cesarskiego cięcia, mąż często nie ma innego wyboru niż zaciągnąć pożyczkę na skutek której stają się niewolnikami. Umowa z właścicielem fabryki jest tak skonstruowana, że rodzina nigdy nie jest w stanie odpracować długu, nawet jeżeli jest on niewielki. Za swoją pracę otrzymują niewielką ilość jedzenia, niezbędną do przetrwania, a część pieniędzy właściciel fabryki potrąca im za mieszkanie. Jeżeli ktoś z rodziny zachoruje, właściciel fabryki może zawołać lekarza, ale koszty leczenia dolicza rodzinie do długu. W ten sposób jeżeli chociaż małą część długu rodzinie udaje się odpracować, to na skutek konieczności leczenia czy przestoju w fabryce z powodu na przykład deszczu czy smogu – dług znowu rośnie.
Dlatego tak bardzo potrzebują oni naszej pomocy finansowej, bez której czeka ich głód i walka, by przeżyć. Potrzebują też wsparcia duchowego, dlatego prosimy również o modlitwy, by mogli przetrwać ten trudny czas.
„A ten, który daje ziarno siewcy i chleb na pokarm, da i pomnoży zasiew wasz, i przysporzy owoców sprawiedliwości waszej; a tak ubogaceni we wszystko będziecie mogli okazywać wszelką szczodrobliwość, która za naszym przyczynieniem pobudza do dziękczynienia Bogu”